Czym jest port dożylny

 

Port to układ składający się z dwóch, połączonych ze sobą, elementów – komory portu, która trochę przypomina naparstek i cewnika, którego jeden koniec połączony jest z komorą portu, a drugi znajduje się w żyle. To taka zawsze obecna, niewrażliwa na „chemię”, sztuczna żyła – znajduje się pod skórą i ma połączenie z żyłą centralną w pobliżu jej ujścia do prawego przedsionka serca. Zawsze jest do niej łatwy – niewymagający wielu nakłuć – dostęp.


Port umożliwia dożylne podawanie leków, preparatów krwiopochodnych, preparatów żywienia pozajelitowego oraz wstrzykiwanie pod ciśnieniem kontrastu do badań tomografii komputerowej i rezonansu jądrowego, ale również pobieranie krwi do badań laboratoryjnych, wobec czego nakłuwanie obwodowej żyły u osoby posiadającej port nie powinno mieć miejsca. Dla pielęgniarki nie jest nawet w istotnym stopniu łatwiejsze – i przy nakłuciu żyły obwodowej i nakłuciu portu trzeba dbać o jałowość procedury. Nawet nie jest bardziej pracochłonne. Jest bardziej kosztowne. Igła do pobrania krwi z żyły obwodowej kosztuje w detalu kilkanaście groszy, igła Hubera kilka złotych. Wydaje się, że to nie powinno być problemem w kraju, który od kilku tak lubi marnować pieniądze.


Zdjęcie dzięki uprzejmości firmy Vygon Polska


Oba elementy portu znajdują się pod skórą i po jej zagojeniu się nie wymagają szczególnej opieki. Każde użycie portu powinno być poprzedzone zalecaną przez producenta odpowiednio długo trwającą dezynfekcją, a następnie rozpoczęte sprawdzeniem drożności i szczelności portu oraz - po użyciu - zakończone płukaniem.


Podczas konferencji zorganizowanej przez Polski Klub Dostępu Naczyniowego, jesienią 2018, przyjęto, że nie ma sensu płukanie nieużywanego portu co miesiąc, ponieważ to pacjentowi nic nie daje, a zwiększa ryzyko zakażenia portu. Przyjęto też, że skoro nie co miesiąc, to należy płukać port co 3 do 6 miesięcy. Skoro można przepłukać port po 3, ale też po 4, 5, ale też po 6 miesiącach, to widać, że nie bardzo wiemy, czy i jak często płukać port, no bo po co zobowiązywać pacjentów, żeby przyjeżdżali na płukanie portu cztery razy w ciągu roku, skoro ta sama rekomendacja dopuszcza płukanie portu dwa razy w ciągu roku.


Po wypłukaniu portu po ostatnim użyciu, co jest obowiązkowe, w komorze portu i cewniku pozostawiony jest najczęściej roztwór soli fizjologicznej. I ona tam jest w pewnego rodzaju „pułapce”.. Nie wysycha, nie miesza się z krwią, nie paruje. Jest tam cały czas – dzień po płukaniu, miesiąc po płukaniu, rok po płukaniu, więc nie ma powodu, żeby płukać port nieużywany. Zresztą między kolejnym wlewami chemioterapeutyków port jest nieużywany, a jednak nie ma zalecenia płukania go.


Zlokalizowanie portu pod skórą pozwala pacjentowi na prowadzenie normalnego trybu życia. Przez około miesiąc po zabiegu trzeba sobie odpuścić intensywną aktywność fizyczną np. rzut oszczepem, gra w tenis, pływanie kraulem, ale nie ma powodu powstrzymywać się od zwyczajowej aktywności w domu czy ogrodzie. Turystyczna jazda na rowerze nie jest związana z intensywną pracą mięśnia, na którym znajduje się port. Po zagojeniu rany można się kąpać bez ograniczeń, nie istnieje problem zmiany jałowych opatrunków i specjalnej opieki, której wymagają inne dostępy do żył centralnych. No i po miesiącu znów można z uśmiechem spojrzeć na ulubiony oszczep …


Port jest łatwy do zlokalizowania, więc odpada problem szukania żyły i wielokrotnych bolesnych nakłuć.


Co więcej, bez recepty dostępne są plastry z maścią znieczulającą np. EMLA, które naklejone w ten sposób, że centralna część plastra z maścią pokrywa miejsce nakłucia, po dwóch godzinach, zapewnia przez godzinę bezbolesność miejsca nakłucia. Oczywiście, NFZ nie refunduje takiego zakupu. Plastry dostępne są w aptekach po dwa w opakowaniu. Nie są to plastry do zapewnienia bezbolesności bezpośrednio po implantacji, ale do wywołania znieczulenia skóry przed np. nakłuciem portu lub bolesną ingerencją z innego powodu, niezwiązaną z używaniem portu np. biopsją, wkłuciem wenflonu, szczepieniem, nakłuciem lędźwiowym do znieczulenia.


Koniec cewnika portu powinien znajdować się w pobliżu prawego przedsionka serca, gdzie przepływ krwi jest kilkaset razy większy niż przepływ krwi w żyle obwodowej przedramienia.

Nie ma w organizmie miejsca, w którym przepływ krwi byłby większy. Silnie drażniące substancje, mające bardzo nieodpowiednie dla krwi parametry np. bardzo kwaśne lub zasadowe lub hiperosmolalne w pobliżu prawego przedsionka serca są natychmiast rozcieńczane i dlatego nie uszkadzają ścian żyły.


Te same roztwory z dużym prawdopodobieństwem spowodują bolesne i wielotygodniowe zapalenie żył przedramienia czy dłoni.


Porty powinny być stosowane rutynowo u pacjentów, u których planowane jest stosowanie drażniących żyły obwodowe roztworów przez kilka, kilkanaście tygodni. Dostępy obwodowe, upraszczając tzw. wenflony, nie są alternatywą dla portów i używanie ich do chemioterapii, o której wiadomo, że będzie trwać długo, powinno być traktowane jako tymczasowe.

W sytuacji optymalnej dożylna chemioterapia z użyciem drażniących substancji powinna być prowadzona przy wykorzystaniu portu dożylnego. Oczywiście w istniejących warunkach organizacyjnych zdarzają się sytuacje, gdy nie ma czasu na kilkutygodniowe oczekiwanie na zabieg implantacji portu i wtedy usprawiedliwione jest doraźne wykorzystanie żył obwodowej, ale należy dążyć do tego, aby każdy mógł jak najszybciej korzystać z portu. Staram się, żeby czas oczekiwania na implantację portu nie przekraczał jednego – dwóch dni.